U progu żniw
2024-07-05
I znowu przed nami żniwa, ale tak naprawdę nie zdążymy się dobrze obrócić, a już będzie po jednak powinniśmy pamiętać, że niegdyś było zupełnie inaczej.
Wtedy jeszcze w większym stopniu niż dziś pogoda warunkowała powodzenie całego przedsięwzięcia. Wszyscy modlili się o pogodę, żeby nie padało i nie było burz, a upał i tak był nieodłącznym towarzyszem żniwiarzy. Pracujący w polu byli ubrani w długie spodnie i spódnice z obowiązkowym nakryciem głowy, lecz przede wszystkim chroniono stopy przed konsekwencjami konfrontacji z kłującym ścierniskiem.
W dawnych czasach dobre buty nie były tanim i ogólnodostępnym dobrem, dlatego radzono sobie z tym problemem w różnoraki sposób. Nieustające pragnienie żniwiarze gasili kawą zbożową i kwaśnym mlekiem, które nalewano z glinianych kanek, do tego pajda chleba, jajka na twardo, kawałek sera, owoce prosto z drzewa, czasem smażone racuchy czy pieczone podpłomyki musiały wystarczyć na cały dzień.
Podczas gdy mężczyźni kosili, kobiety i starsze dzieci stawiały snopki i skręcały powrósła ze słomy, którymi wiązano snopki. Były one ułożone tak, aby dobrze schły i chroniły przed deszczem. Małe dzieci też były zabierane w pole, ponieważ nie było ich z kim zostawić. Zazwyczaj siedziały na kocyku, w cieniu polnej gruszy czy jabłonki, a nieco starsze pracowały, pomagając przy żniwach. Z opowiadań wiemy, że bywały przypadki porodów na polu, gdzie po dokonaniu podstawowych czynności poporodowych kobiety wracały do pracy. Równie drastyczne opowieści wiążą się z kradzieżą niemowląt pozostawionych bez opieki. Prawda była taka, że w większości były to zaplanowane kradzieże na zlecenie bogatych par niemogących mieć dzieci, natomiast wśród ludu funkcjonowały opowieści o złych demonach zabierających dzieci.
Dawniej żniwa wyglądały zupełnie inaczej i nie wiele miały wspólnego z tym, co widzimy dziś. Teraz rolnicy posługują się skomputeryzowanymi maszynami z klimatyzacją, które, zaprogramowane, pracują nieomal samodzielnie. Zautomatyzowane kombajny, nie tylko koszą zboże, ale także od razu je młócą.
Żniwa trwają więc znacznie krócej i kojarzą się dla mieszkających na wsi zupełnie z czymś innym, choć są dalej wielkim wydarzeniem, również dla całego Ośrodka Hodowli Zarodowej w Garzynie.